Ta strona została uwierzytelniona.
Jakiż od niej chłód powiewa!
— „Słyszysz, prawi, co ten wicher w połamanym krzaku śpiewa,
„Wiesz, co cierpi listek każdy, zanim z drzewa w wodę spadnie,
„Aby zgnić z innymi na dnie?“
Zbladło dziecię, oniemiało, z miejsca się poruszyć boi,
Wokół w śladach wydeptanych, ścięta mrozem, woda stoi.
Pod krzakami, na pół zgniłe, czerwonawe liście leżą,
Od moczarów dookoła nieprzejrzane mgły się szerzą.
— „Nie wiem“, rzekła. Serce drżące omal z piersi nie wyskoczy.
Zielonawym dzikim blaskiem zaświeciły starej oczy
I coś w ucho jej szepnęła.
W swe skostniałe, zimne ręce, drobne rączki dziecka wzięła
I znów usta posiniałe do jej uszka szepcząc zbliża,
Mokra mgła ponad opary to podnosi się to zniża
I osiada na wierzbinie kropelkami drobniutkiemi