Już chce zacząć gotowanie,
Gdy wtem na myśl jej przychodzi,
Że nie była dziś w kościele,
Aby zmówić ranny pacierz
Lub Zdrowaśkę chociaż jedną.
Z okna kuchni widać było
Wielki, stary dom ów Boży,
W nim goreją jasne światła,
Słychać pienia, dźwięczą dzwony.
Z rąk wypada wszystko Zycie,
A łza ciężka zwilża oko.
— „Wpadnę“ myśli „do kościoła,
„Zmówię jeden choć paciorek,
„Tak bliziutko, zresztą dosyć
„Jeszcze czasu do obiadu“.
Poszła tedy. Dziwny losie!
Nigdy jeszcze nie straciła
Na modlitwach tyle czasu
Jako dzisiaj. Nic dziwnego,
Boć ten kościół ulubiony
Nigdy nie był tak wspaniały.
Dawne świętych malowidła
Lśnią się blaskiem dziś, jak nowe,
Brzmią organy, stare dzwony
Dźwięczą, kwilą bez ustanku;
Wszyscy święci na ołtarzach
U tych arkad, u tych słupów
Stoją, zda się, jakby żywi.
Strona:PL Ballady, Legendy itp.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.