Ba, i nawet szatan owy,
Co pod nogą archanioła
Tak boleśnie twarz wykrzywiał,
W blaskach słońca zęby szczerzy
W stanie jakiejś rezygnacyi — —
Zadumana klęczy Zyta
W zagłębieniu bocznej niszy.
Zapomniała dziś o wszystkiem:
O zapasach, co kupiła,
O tych rybach, o owocach
I o gościach, co przybyli,
I o gniewie swego pana.
Już dwunasta. Na to hasło
Wstała z klęczek śpiesznie Zyta
Wpółprzytomna, przelękniona.
— „Biada, biada! Co tu począć?“
Przeżegnała się z pośpiechem
I do domu szybko bieży.
Przed prefekta widzi domem
Mnóstwo bryczek, ekwipaży — —
Przelękniona woła znowu:
— „Biada, biada! Co tu począć?“
W lot do kuchni pędzi żwawo.
Gdy na schody wbiegła, nagle
Czuje jakieś dziwne wonie,
Z kuchni drzwiami dym się wali.
Tam coś syczy, kipi, pryska,
Strona:PL Ballady, Legendy itp.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.