Ta strona została uwierzytelniona.
Tam zaś jeden nieboraczek
Przy robieniu makaronu
Przyciął sobie mały palec:
Dmucha, tłustą buzię krzywi,
Nie wie, jak ma sobie radzić.
Co za wrzawa, ruch i zamęt!
Wreszcie wszystko już gotowe.
Dań do stołu aż dwanaście:
Poczynając od fig złotych,
A zaś kończąc na półmisku
Z wielką rybą, co cytrynę,
Leżąc w sosie, w paszczy ściska.
Wśród tych potraw wina różne
I deserów pełne tace.
Wszystko tylko poodnosić.
Co za widok! Jakież wonie!
Zadziwiona, oniemiała
W progu izby Zyta stoi,
Wreszcie łamiąc ręce białe,
Postąpiła kroków kilka.
„Święty Boże, co za cuda!“
Przez łzy woła, ręce składa;
Lecz zaledwie ją spostrzegli
Oskrzydleni aniołkowie,
Jakby strzelił, giną naraz,
Jeno szum ich białych skrzydeł
Słychać coraz ciszej, ciszej,