W nim gniew Boży, sroga pomsta całych niebios tkwiła,
Gdy się czara ludzkich grzechów i win przepełniła...
Mój Eliniach ludziom służył, z serca ich miłował.
Gdy Pan jednem słowem „Stań się,“ światy ugruntował
Wśród lazurów, on był pierwszy, na tej ziemi, z rzędu.
Gościł na niej nawet w czasy zbrodni, walk, obłędu.
Nieraz w nocy, kiedy Stwórca roje gwiazd rozrzucił.
On uroczą kołysankę ziemi do snu nucił,
Zda się, harfa, z niebios wzięta, miłe ucho pieści.
A to tylko wśród konarów cedru liść szeleści.
Ptactwo, naraz rozbudzone, w stutysiączne głosy
Słało Stwórcy hymn dziękczynny z ziemi pod niebiosy.
Teraz truchleć będzie ziemia. Co mi tam do ziemi!
Niech gwiazdami wokół sypie nieba strop złotemi.
Co mi po tem, gdy zgnilizną wszystko na mnie zieje.
Gdym go stracił, odtąd niczem boskie epopeje!
Strona:PL Ballady, Legendy itp.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.