Na spotkanie karawany wyszło miasto całe:
Widzisz dzielnych puszczy synów twarze ogorzałe,
Widzisz starców, co na nagie kształty ciał zerkają;
Pełno niewiast, te klejnoty naprzód oglądają.
Śmiechy, wrzaski, powitania w jedno się zmieszały,
Echem leci w dal szeroką ony chaos cały,
W nim piszczałki czasem słychać, liry lub cymbały.
Niepoznani przez nikogo, szliśmy razem z niemi
Ku świątyni, ulicami miasta szerokiemi.
W niej króluje God-Astorat zwany Antipaza,
Kwiatów pełną jest świątynia, w środku wielka waza.
Dwa olbrzymie nad nią ptaki rozpostarły skrzydła.
Dla obmywań wodę leją z paszczy dwa straszydła,
Stoją wszędy liczne stoły hojnie zastawione,
Na nich misy i amfory pełne win, rzeźbione,
Błyszczą złotem. Pierś oddycha świeżych kwiatów wonią,
Strona:PL Ballady, Legendy itp.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.