Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pić!
— Chcesz się założyć, że wypiję butelkę szampana duszkiem?
— Duszek!... To miniatura ducha...
— Pijani jak... jak... mamrotał młody człowiek, pojąc obficie swoją kamizelkę.
— Tak, panie, obecny rząd zasadza się na tem, aby dać królować opinji publicznej.
— Opinja? ależ to najwyuzdańsza z prostytutek! Wedle was, panowie moraliści i politycy, trzebaby bezustanku przekładać wasze prawa nad naturę, opinje nad sumienie. Ech, wszystko jest prawdą, wszystko jest fałszem! Jeżeli społeczeństwo dało nam pierze do poduszek, wyrównało to z pewnością dobrodziejstwem podagry, tak samo jak wydało procedurę aby złagodzić sprawiedliwość a katar w następstwie kaszmirowych szalów.
— Potworze! rzekł Emil przerywając mizantropowi, jak można złorzeczyć cywilizacji w obliczu tak rozkosznych win i potraw, i leżąc brodą na stole? Kąsaj tę sarnę o złoconych rogach i kopytach, ale nie kąsaj swojej matki...
— Czy to moja wina, jeżeli katolicyzm pakuje w końcu miljon bogów do worka z mąką, jeżeli republika kończy się zawsze jakimś Napoleonem, jeżeli królestwo mieści się między zamordowaniem Henryka IV a straceniem Ludwika XVI, jeżeli liberalizm staje się Lafayetem?
— Całowałeś go w lipcu?
— Nie.