i suchy mężczyzna, ostry profil, blada cera, zwięzły w słowach, dokuczliwy jak stara panna, drobiazgowy jak biurokrata. Ojcostwo jego bujało nad memi płochemi i radosnemi myślami i zamykało je niby pod słomianą kopułą. Kiedy się chciałem doń zbliżyć z miękkiem i tkliwem uczuciem, przyjmował mnie jak dzieciaka, który ma powiedzieć głupstwo; lękałem się go o wiele więcej niż kiedyś lękaliśmy się naszych nauczycieli, miałem dla niego zawsze ośm lat. Mam uczucie, że widzę go jeszcze przed sobą. W swoim bronzowym surducie, w którym trzymał się prosto jak świeca, podobny był do wędzonego śledzia, zawiniętego w brunatną okładkę pamfletu. Mimo to kochałem ojca: w gruncie był sprawiedliwy. Być może, surowość nie działa odpychająco, kiedy usprawiedliwia ją tęgi charakter, czystość obyczajów i kiedy kojarzy się zręcznie z dobrocią. Jeżeli ojciec nie zostawiał mnie nigdy samego, jeżeli, aż do dwudziestego roku, nie zostawił mi nigdy do rozporządzenia dziesięciu franków, dziesięciu głupich franków — olbrzymi skarb, którego daremnie upragnione posiadanie budziło we mnie marzenia o niewysłowionych roskoszach — starał się bodaj dostarczyć mi jakichś rozrywek. Zapowiedziawszy mi taką przyjemność na kilka miesięcy z góry, prowadził mnie do teatru, na koncert, na bal, gdzie spodziewałem się spotkać kochankę. Kochanka! to znaczyło dla mnie niezależność. Ale, nieśmiały i wstydliwy, nie posiadając jeszcze języka salonów i nie znając tam nikogo, wracałem do domu z sercem wciąż równie dziewiczem i równie
Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.