Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

cały dzień; sprzątałem pokój, byłem wraz panem i służącym, djogenizowałem z niewiarygodną dumą. Przez ten czas, gospodyni i jej córka śledziły moje obyczaje i nawyki, przyglądały mi się i zrozumiały mą nędzę, może dlatego że one same były bardzo nieszczęśliwe. Zadzierżgnęły się pomiędzy nami nieuchronne więzy. Paulina, ta urocza istota której naiwny i dyskretny wdzięk ściągnął mnie poniekąd w ten dom, oddała mi parę usług, których niepodobna mi było nie przyjąć. Wszystkie niedole są jak siostry, mają ten sam język, tę samą szlachetność, szlachetność tych, którzy nie posiadając nic, szczodrzy są uczuciem, płacą swoim czasem i swoją osobą. Nieznacznie, Paulina zadomowiła się u mnie, obsługiwała mnie potrosze, matka zaś nie sprzeciwiała się temu. Zeszedłem i samą matkę jak naprawiała mi bieliznę; zaczerwieniła się, żem ją ujrzał przy tem miłosiernem zatrudnieniu. Stałem się mimowoli ich pupilem, przyjmowałem ich usługi. Aby zrozumieć to osobliwe przywiązanie, trzeba znać furję pracy, tyranię myśli oraz ów instynktowny wstyd jakiego człowiek żyjący duchem doznaje wobec drobiazgów materjalnego życia. Czy mogłem się oprzeć delikatnej pieczołowitości, z jaką Paulina, wchodząc na palcach, przynosiła mój skromny posiłek, skoro zauważyła że od kilku godzin nie jadłem nic? Z wdziękiem kobiety i naiwnością dziecka uśmiechała się do mnie, dając mi jak gdyby znak żem nie powinien jej widzieć. Był to Arjel wślizgujący się jak sylf pod mój dach i uprzedzający moje potrzeby. Jednego wieczora Paulina opowiedzia-