Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

nie, ale urok, fatalność. Często, wróciwszy na swoje poddasze, widziałem mglisto Fedorę, jej dom, i uczestniczyłem poniekąd w jej życiu; jeżeli ona cierpiała, i ja cierpiałem, i mówiłem jej nazajutrz:
— Pani cierpiała!
Ileż razy przyszła w ciszy nocnej, wywołana potęgą mego zachwycenia! To, szybka jak promień światła, wytrącała mi pióro, płoszyła naukę i pracę, które umykały zrozpaczone; kazała mi się podziwiać, przybierając kuszącą pozę w której widziałem ją niedawno. To znów ja szedłem naprzeciw niej w świat zjaw, i pozdrawiałem ją jak nadzieję, prosząc aby mi dała słyszeć swój srebrny głos; poczem budziłem się płacząc. Jednego dnia, przyrzekłszy pójść ze mną do teatru, nagle, pod wpływem kaprysu, zmieniła zamiar i prosiła abym zostawił ją samą. Zrozpaczony tym zawodem, który mnie kosztował dzień pracy i — mamż powiedzieć? — mego ostatniego talara, udałem się tam gdzie ona miała być ze mną, chcąc ujrzeć sztukę którą ona pragnęła widzieć. Ledwie zająłem miejsce, uczułem w sercu jakby wstrząśnienie elektryczne. Jakiś głos powiedział mi: „Ona tu jest!” Odwracam się, widzę hrabinę w parterowej loży, ukrytą w głębi, w cieniu. Spojrzenie moje nie zawahało się, oczy znalazły ją natychmiast z bajeczną jasnością widzenia, dusza moja poleciała ku jej życiu jak owad leci ku swemu kwiatowi. Skąd zmysły moje dowiedziały się o tem? Istnieją owe tajemnicze drgania, które mogą zdziwić ludzi powierzchownych, ale te oddziaływania naszej wewnętrznej natury są równie proste