To mówiąc, dał znak głową gentlemanowi w pięknym krawacie, szukającemu widocznie miejsca, aby się doń zbliżył.
— Ten zuch, szepnął mi Rastignac do ucha, dostał krzyż za to iż spłodził różne dzieła których nie rozumie: jest chemikiem, historykiem, powieściopisarzem, publicystą; posiada czwartą, trzecią część, połowę praw do mnóstwa sztuk teatralnych, a jest ciemny jak oślica Balaama. To nie człowiek, to nazwisko, to etykieta znajoma publiczności. To też nie odważyłby się wejść do któregoś z owych gabinetów, gdzie widnieje nad drzwiami ten napis: Tu można pisać samemu. Jest sprytny tak, że wywiódłby w pole cały kongres dyplomatów. W dwóch słowach, jestto moralny metys, ani zupełnie uczciwy ani zupełne ladaco. Ale sza! pojedynkował się już, świat nie żąda więcej i powiada o nim: „To uczciwy człowiek.”
— I cóż, drogi przyjacielu, szanowny przyjacielu, jak się miewa Wasza Inteligencja? zagadnął Rastignac w chwili gdy nieznajomy usiadł przy sąsiednim stole.
— Thi! tak sobie. Jestem przeciążony pracą. Mam w ręku wszystkie materjały potrzebne do sporządzenia bardzo ciekawych pamiętników historycznych, a nie wiem komu je przypisać. To mnie dręczy; trzeba się spieszyć, pamiętniki wyjdą z mody.
— Czy to współczesne pamiętniki, czy dawne, ze Dworu?... o czem?
— Sprawa Naszyjnika..
— Czyż to nie istny cud? rzekł do mnie Rastignac śmiejąc się.
Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.