ludzie mówili o mnie: „Chłopiec z taką głową nie zaprząta się kobietami!“ Wychwalali miłosiernie moją inteligencję kosztem mego serca. „Jaki on szczęśliwy, że nie kocha!“ wykrzykiwali. „Gdyby kochał, czyż miałby tyle humoru, werwy?“ Tymczasem ja byłem bardzo miłośnie głupi w obecności Fedory! Sam na sam z nią, nie umiałem nic znaleźć do powiedzenia; lub też, jeżeli mówiłem, ironizowałem na temat miłości; byłem smutnym wesołkiem, jak dworak który chce ukryć ciężką zgryzotę. Wreszcie starałem się stać czemś nieodzownem dla jej życia, szczęścia, próżności; codziennie przy niej, byłem jej niewolnikiem, zabawką wciąż na jej rozkazy. Strwoniwszy w ten sposób dzień, wracałem do domu aby pracować przez noc, sypiając ledwo parę godzin nad ranem. Ale, nie będąc nawykły, jak Rastignac, do systemu angielskiego, zostałem niebawem bez grosza. Z tą chwilą, drogi przyjacielu, zdobywca bez kochanek, elegant bez pieniędzy, pokątny wzdychacz, popadłem z powrotem w to nędzne życie, w to zimne i głębokie nieszczęście, starannie ukryte pod zwodniczemi pozorami zbytku. Odczułem wówczas moje dawne cierpienia, ale mniej ostre: widocznie oswoiłem się z ich straszliwymi paroksyzmami. Często ciastka i herbata, tak oszczędnie podawane w salonach, były mojem jedynem pożywieniem. Czasem wspaniały obiad u hrabiny musiał mi starczyć na dwa dni. Obracałem cały mój czas, siły i zdolność obserwacji na to aby głębiej wniknąć w nieprzenikniony charakter Fedory. Aż dotąd, nadzieja lub rozpacz powodowały moim
Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.