Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

dnął. Ostry ból wnikał do głębi w mą duszę, kiedy mi odsłaniała naiwnie swój egoizm. Widziałem ją z boleścią kiedyś samą w życiu, nie mającą do kogo wyciągnąć ręki, nie spotykającą przyjaznego spojrzenia w którem mogłaby złożyć swoje. Jednego wieczora miałem odwagę odmalować jej w żywych kolorach jej samotną, czczą i smutną starość. Na widok tej straszliwej zemsty oszukanej przyrody, wyrzekła okrutne słowa:
— Będę miała zawsze majątek, odparła. Otóż, mając złoto, zawsze można dokoła siebie stworzyć uczucia potrzebne do naszego szczęścia.
Wyszedłem spiorunowany logiką tego zbytku, tej kobiety, tego świata, wymyślając sobie za moje głupie bałwochwalstwo. Ja nie kochałem Pauliny biednej; czyż bogata Fedora nie miała prawa odtrącić Rafaela? Nasze sumienie — pókiśmy go jeszcze nie zamordowali — jest nieomylnym sędzią. „Fedora, krzyczał mi sofistyczny głos, nie kocha ani nie odtrąca nikogo; jest wolna, ale niegdyś oddała się za złoto. Ten rosyjski hrabia — kochanek czy mąż — posiadał ją. Przyjdzie przecież pokusa w jej życiu. Czekaj.“ Ani cnotliwa ani występna, kobieta ta żyła zdala od ludzkości, we własnej sferze, w piekle lub raju. Ta zagadkowa samica okryta kaszmirami i haftami, napinała w mem sercu wszystkie ludzkie uczucia, dumę, ambicję, miłość, ciekawość...
Kaprys mody lub owa tak powszechna chęć popisania się oryginalnością, sprowadziła manję wychwalania jakiegoś teatrzyku na bulwarach. Hrabina zapra-