Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

— Naprawdę?
— Ależ tak, proszę pani, loczki to dobre dla blondynek.
— Wyjść za mąż? nie, nie! Małżeństwo to handel do którego nie jestem stworzona.
Cóż za okropna scena dla kochającego mężczyzny! Ta kobieta samotna, bez rodziny, bez przyjaciół, nie wierząca w miłość, nie wierząca w żadne uczucie! Chociażby potrzeba jakiegoś wylania, wrodzona wszelkiej ludzkiej istocie, była w niej bardzo słaba, musiała zaspokajać tę potrzebę gawędząc z panną służącą, rzucając jakieś oschłe albo obojętne frazesy!... Uczułem litość. Justysia rozsznurowała panią. Patrzałem na nią ciekawie w chwili kiedy spadła ostatnia zasłona. Miała dziewiczy gors, który mnie olśnił; przez koszulę, w blasku świec, białe i różowe jej ciało zajaśniało niby srebrny posąg błyszczący pod osłoną z gazy. Nic, żadna niedoskonałość nie kazała jej lękać się ukradkowych spojrzeń kochanka. Ach! piękne ciało zawsze odniesie tryumf nad najbardziej bohaterskiem postanowieniem. Pani siadła przed ogniem, niema i zamyślona, podczas gdy pokojówka zapalała świecę w alabastrowej lampie wiszącej nad łóżkiem. Justysia przyniosła wygrzewaczkę, posłała łóżko, pomogła jej się położyć; poczem, po dość długim czasie obróconym na drobne zabiegi świadczące o głębokim kulcie Fedory dla siebie samej, dziewczyna wyszła. Hrabina obróciła się kilka razy na łóżku; była niespokojna, wzdychała, wargi jej wydawały lekki szmer zdradzający zniecierpliwienie. Sięgnęła ręką