najweselszych kompanów moją werwą i tężyzną. Byłem zawsze wyświeżony, wykwintny. Uchodziłem za dowcipnego. Nic nie zdradzało we mnie straszliwego życia, który robi z człowieka bęczkę, przyrząd do trawienia, zbytkownego konia. Niebawem rozpusta ukazała mi się w całym majestacie grozy: zrozumiałem ją! To pewna, iż ludzie roztropni, stateczni, którzy numerują butelki dla swoich spadkobierców, nie zdołają pojąć ani teorji tego życia ani jego normalnego trybu: czy zdołacie wszczepić jego poezję prowincjałom, dla których opium i herbata, te dwa źródła rozkoszy, są jeszcze tylko lekarstwem? W Paryżu nawet, w tej stolicy myśli, czyż nie spotyka się sybarytów niekompletnych? Niezdolni znieść nadmiaru użycia, opuszczają orgję zmęczeni, jak te poczciwe mieszczuchy, które klną muzykę wysłuchawszy nowej opery Rossiniego? Odrzekają się tego życia, jak człowiek nawykły do skromnego stołu nie chce jeść pasztetu z truflami, ponieważ pierwszy przyprawił go o niestrawność? Rozpusta jest niewątpliwie sztuką, jak poezja, i wymaga silnej duszy. Aby pochwycić jej tajemnice, aby smakować w jej piękności, człowiek winien poniekąd oddać się sumiennym studjom. Jak wszystkie nauki, jest zrazu przykra, ciernista. Olbrzymie przeszkody otaczają wielkie przyjemności człowieka; nie jego poszczególne uciechy, ale kompleksy które czynią nałóg z najrzadszych wzruszeń, skupiają je, użyźniają stwarzając człowiekowi dramaty życia w jego życiu, żądając nadmiernego, szybkiego strwonienia jego sił. Wojna, władza,
Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.