wyziewami, wyziewami orgi! Mimo nawyku do rozpusty, niejedna z tych młodych dziewcząt pomyślała o swojem przebudzeniu niegdyś, kiedy, niewinne i czyste, przez sielskie okienko strojne w powoje i róże oglądały ożywczy krajobraz ożywiony radosnym śpiewem skowronka, oświecony zamglonym blaskiem jutrzenki i strojny kaprysami rosy. To znów wyobrażały sobie śniadanie w kole rodzinnem, stół dokoła którego dzieci śmiały się niewinnie z ojcem, gdzie wszystko oddychało niewysłowionym czarem, gdzie potrawy były proste jak serca. Artysta myślał o swej zacisznej pracowni, o czystym posągu, o wdzięcznym modelu który go oczekiwał. Młody człowiek, wspomniawszy proces od którego zależał los jakiejś rodziny, myślał o ważnej konferencji która żądała jego obecności. Uczony żałował swego gabinetu, dokąd wołało go szlachetne dzieło. Prawie wszyscy boleli nad samemi sobą. W tej chwili, Emil, świeży i różowy jak najładniejszy subjekt modnego magazynu, ukazał się ze śmiechem.
— Jesteście szpetni jak łapacze trybunalscy! wykrzyknął. Nie zrobicie już nic dzisiaj, dzień jest stracony; najmądrzej będzie pomyśleć o śniadaniu.
Na te słowa, Taillefer wyszedł aby wydać rozkazy. Kobiety zaczęły leniwo poprawiać tualety przed lustrem. Każdy się otrząsnął. Najzawziętsi bibosze zaczęli przemawiać do rozumu stateczniejszym. Kurtyzany jęły sobie dworować z tych, którzy jakoby nie czuli się na siłach aby ciągnąć dalej tę wściekłą ucztę. W mgnieniu oka te upiory ożywiły się; goście
Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/238
Ta strona została uwierzytelniona.