Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.

Zdania te padły niby snop iskier kończący fajerwerk. Te wściekłe pragnienia raczej były wyrzeczone serjo niż żartem.
— Mój drogi przyjacielu, rzekł Emil uroczyście, ja się zadowolę dwustoma tysiącami renty; nie daj się prosić, no!
— Emilu, rzekł Rafael, czyż nie wiesz za jaką cenę?
— Ładna wymówka! wykrzyknął poeta. Czyż nie godzi się poświęcić dla przyjaciół?
— Miałbym prawie ochotę życzyć wam wszystkim śmierci, odparł Valentin obejmując biesiadników posępnym i głębokim spojrzeniem.
— Umierający są djabelnie okrutni, rzekł Emil śmiejąc się. Jesteś tedy bogaty, dodał poważnie; otóż, zaręczam ci, że, do dwóch miesięcy, staniesz się brudnym egoistą. Już jesteś głupi: nie rozumiesz żartu! Brakło ci jeszcze tego abyś uwierzył w swój jaszczur...
Lękając się drwin towarzystwa, Rafael zamilkł; pił bez miary i upił się aby zapomnieć na chwilę o swej złowrogiej potędze.

III. AGONJA.

W pierwszych dniach grudnia, siedemdziesięcioletni starzec kroczył, mimo deszczu, ulicą de Varenne, podnosząc głowę przy każdym domu i szukając, z naiwnością dziecka i roztargnieniem filozofa, adresu