rzy, roztropny i skromny przedstawiciel pracowitej młodzieży, która gotuje się podjąć dziedzictwo skarbów nagromadzonych od pięćdziesięciu lat przez Szkołę Paryską, i która wzniesie może pomnik z tylu różnorodnych materjałów skupionych przez poprzednie wieki. Będąc przyjacielem margrabiego i Rastignaka, miał pod swoją opieką Rafaela od kilku dni, i pomagał mu odpowiadać na pytania trzech profesorów; zarazem podkreślał od czasu do czasu i z pewnym naciskiem objawy w których dopatrywał się suchot płucnych.
— Pewno się pan nie szanował, hulał pan? oddawał się pan wytężonej pracy umysłowej? spytał Rafaela jeden z trzech sławnych lekarzy, ten którego kwadratowa czaszka, szeroka oddychająca energią twarz, zwiastowały indywidualność wybitniejszą niż u dwóch jego przeciwników.
— Chciałem się zabić rozpustą, strawiwszy trzy lata nad wielkiem dziełem którem będziecie się może panowie zajmowali kiedyś, odparł Rafael.
Wielki lekarz potrząsnął głową na znak zadowolenia, jakgdby powiadając sobie w duchu: „Byłem tego pewny!” Ten doktór był to znakomity Brisset, głowa organistów, spadkobierca Cabanisów i Bichatów, typ pozytywisty i materjalisty, z tych którzy widzą w człowieku istotę skończoną, podlegającą jedynie prawom własnego ustroju, i której stan normalny lub anomalje dadzą się wytłómaczyć oczywistemi przyczynami.
Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/310
Ta strona została uwierzytelniona.