czułym wobec bólu i niewzruszonym przy łożu żałoby; nie umiał zgasić w oczach łez przyjaźni które nie pozwalają człowiekowi widzieć jasno, oraz chwytać, nakształt generała armji, chwili sposobnej do zwycięstwa, nie słuchając krzyku konających. Spędzili jakieś pół godziny na tem aby brać poniekąd miarę z chorego i choroby, tak jak krawiec bierze miarę młodemu człowiekowi zamawiającemu suknie weselne; powiedzieli parę komunałów, natrącili nawet coś o polityce, poczem wyrazili chęć przejścia do gabinetu Rafaela aby wymienić poglądy i sformułować wyrok.
— Panowie, spytał Valentin, czy nie mogę być obecny przy naradzie?
Na te słowa, Brisset i Maugredie okrzyknęli się żywo i, mimo nalegań chorego, nie zgodzili się naradzać w jego obecności. Rafael poddał się zwyczajowi, w tej myśli iż zdoła się wślizgnąć w kurytarz, skąd z łatwością będzie mógł słyszeć dyskusję trzech lekarzy.
— Panowie, rzekł na wstępie Brisset, pozwólcie że wam szybko wyrażę moje zdanie. Nie chcę ani go narzucać ani poddawać dyskusji: po pierwsze, jest jasne, ścisłe i oparte na zupełnem podobieństwie między jednym z moich chorych a naszym pacjentem; następnie, czekają mnie w szpitalu. Ważny wypadek, który tam domaga się mojej obecności, niechaj usprawiedliwi to że zabiorę głos pierwszy. Pacjent nasz tak samo wyczerpany jest pracą umysłową... —
Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/313
Ta strona została uwierzytelniona.