wała się pychą tym małym i powierzchownym ludziom. Odgadł zbrodnię ustawiczną, nie do darowania, której winien był w stosunku do nich: umykał się sądowi ich mierności. Oporny wobec ich inkwizytorskiego despotyzmu, umiał się bez nich obchodzić; mszcząc się za tą utajoną królewskość, wszyscy sprzymierzyli się instynktownie aby mu dać uczuć swą władzę, ścigać go swoim ostracyzmem i pokazać że i oni również mogą się obejść bez niego. Zrazu zdjęty litością na widok tego świata, zadrżał niebawem na myśl o przemożnej sile, odsłaniającej mu w ten sposób cielesną zasłonę, pod którą utajona jest natura moralna, i zamknął oczy jakgdyby nie chcąc już widzieć nic. W jednej chwili czarna opona zasunęła się na tę posępną zjawę prawdy; ale on sam znalazł się w owem straszliwem osamotnieniu jakie jest udziałem potęgi i władzy. W tej chwili pochwycił go gwałtowny napad kaszlu. Nietylko nie obdarzono go żadnem z owych obojętnych i banalnych słówek, które bodaj udają coś w rodzaju uprzejmego współczucia u osób dobrze wychowanych, ale przeciwnie usłyszał wrogie wykrzykniki, oraz półgłośne utyskiwania. Społeczeństwo nie raczyło się już nawet maskować dla niego, może dlatego że je odgadywał.
— To zaraźliwa choroba...
— Zarząd kasyna powinienby mu wzbronić dostępu do salonu.
— W porządnem uzdrowisku nie można kaszlać w ten sposób!
Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/322
Ta strona została uwierzytelniona.