Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/361

Ta strona została uwierzytelniona.

Umierający szukał słów, aby wyrazić żądzę która pożerała wszystkie jego siły, ale znalazł jedynie zdławione rzężenia w piersi, której każdy oddech wżerał się wgłąb i zdawał się wychodzić z trzewiów. Wreszcie, nie mogąc już dobyć głosu, ugryzł Paulinę w pierś. Zjawił się Jonatas przerażony krzykami, i silił się wydrzeć młodej dziewczynie trupa nad którym przycupnęła w kącie.
— Czego chcesz? rzekła. Jest mój, zabiłam go, czyż nie przepowiedziałam tego!

EPILOG.

— A co się stało z Pauliną?
— A, z Pauliną? dobrze. Czy siedziałeś kiedy, w cichy zimowy wieczór, w domu, przy kominku, rozkosznie zatopiony we wspomnienie miłości lub młodości, patrząc na pręgi wyżarte przez ogień w polanie dębowem? Tu, płomień kreśli czerwone pola warcabnicy; ówdzie daje połysk aksamitu; błękitne języczki biegną, skaczą i igrają na żarzącem się tle ogniska. Zjawia się nieznany malarz, który spożytkuje ten płomień; ten jedyny w świecie artysta kreśli wśród tych migotliwych tonów fioletu lub purpury twarz o nadnaturalnej wręcz delikatności, zwiewny majak, którego traf nie powtórzy już nigdy: to kobieta o włosach rozsypanych wiatrem, której profil