te, co do których wartości nie miał złudzeń, podpisywał nie swojem nazwiskiem, ale pseudonimami: Horace de Saint-Aubin, albo Lord R’hoone. W jaki sposób traktował tę próbę literacką, może objaśnić następujący fakt: sprzedawszy „na pniu” księgarzowi dwie powieści jeszcze nie napisane, jedną z nich, Wikarego z Ardennów, zaczyna pisać od drugiego tomu, zwracając się z błagalnym listem do siostry, aby mu napisała pierwszy tom na podstawie planu który jej przesyła!
Ale ta droga do upragnionego majątku okazała się o wiele za wolna. Niecierpliwy pisarz — wciąż w intencji zdobycia niezależności — puszcza się na przedsiębiorstwa, najpierw tanich wydawnictw klasyków, później zaś, po niepowodzeniu tej imprezy, prowadzi do spółki drukarnię i odlewarnię czcionek. Katastrofa tych przedsiębiorstw pochłonęła cały prawie majątek rodziny, przyspieszyła śmierć ojca Balzaka i znacznie nadwerężyła fundusz pani de Berny. Rzecz charakterystyczna: ta rodzina, która odmawiała pisarzowi najskromniejszych potrzeb aby się mógł oddać swemu powołaniu, utopiła cały majątek w tych jego quasi-realnych a w istocie daleko bardziej chimerycznych planach. Jakże często zdarzają się podobne omyłki ludziom t. zw. praktycznym, trzeźwym! Sam Balzac wyszedł z tych kilkuletnich mocowań się z widmem bankructwa z ciężkim długiem, który przez całe życie miał wlec jak kulę u nogi. Korzyść tego bolesnego doświadczenia była podwójna: raz, zdobyte przekonanie, że tylko literatura jest jego właściwą drogą, a powtóre kapitał doświadczeń i obserwacji wyniesiony z tych lat „życia praktycznego”, który-to kapitał oprocentuje pisarz stokrotnie w swoich utworach. Najbardziej bezpośrednią reminiscencją tych lat jest drukarnia Dawida Séchard w Dwóch poetach i Cierpieniach wynalazcy; ale weksle, protesty, pozwy, komornicy, aferzyści, adwokaci, zajmą aż nazbyt wiele miejsca w całem dziele Balzaka.
Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/020
Ta strona została uwierzytelniona.