Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/030

Ta strona została uwierzytelniona.

szumowin; a jak mistrzowską ręką narysowane przejścia od jednej do drugiej roli! Toż samo wszystkie profesje, zawody, artyści, finanse, polityka etc. Do dziś — mimo iż Zola w swoich Rougon-Macartach podjął niejako „zmodernizowanie” dzieła Balzaka — nie ma lepszego przewodnika w wielkiej puszczy życia!
Toż samo przemysł, rolnictwo. Ten człowiek o wzroku czarownika widzi w każdym najdrobniejszym fakcie nieskończone perspektywy uogólnień, zależności. Widzi związki pomiędzy upadkiem Napoleona a przesileniem w przemyśle szmuklerskim; między szczęśliwą miłością a wzrostem rachunku praczki.[1] Nic go nie omami, nie gardzi żadnym płaskim napozór szczegółem!
Ale pieniądz, to, ostatecznie, środek, narzędzie. Dwie prawdziwe dźwignie nowoczesnego świata to inteligencja i wola. Dzieło Balzaka kipi inteligencją, wszelkiemi jej odmianami; od inteligencji uczonego, zmagającego się ze swą myślą na zimnem poddaszu, aż do inteligencji zbrodniarza idącego na przełaj poprzez prawa i barjery społeczne. Możnaby rzec, że czasem aż za wiele tej inteligencji spala się w jego epopei, że zbyt hojnie obdzielił swoje społeczeństwo bogactwem własnego mózgu! Myśl u niego przenika wszystko, wyziera ku nam z każdej fizjognomji, z każdego sprzętu. Oglądane pod pewnym kątem, dzieło Balzaka nabiera jakgdyby mitologicznego charakteru; stwarza większe i mniejsze, złe i dobre bóstwa, personifikujące każdy rys życia społecznego, tak jak Grecy stwarzali je dla każdej rzeki i każdego źródła.

A świat ambicji, w iluż wyraża się egzemplarzach, a każdy jakże odmienny! Od wielkiej ambicji do małych próżnostek, śmiesznych dla widza, ale dla „pacjenta” tragicznych i bolesnych. A świat kobiet! i tu znowuż wszystkie pozycje, stany, wieki. Nawiasem mówiąc, to, że kobieta ma wiek, to też jest poniekąd „wynala-

  1. Fizjologja małżeństwa, rozdz. XXX.