Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.

Faktem jest, iż czytanie powieści Balzaka, zwłaszcza wejście w nie, nie zawsze jest lekkie, bywa nużące. Ale zważmy tu dwie rzeczy. Popierwsze, Balzac pisał dla współczesnych o współczesnych, nie kazał im tedy wyobrażać sobie, ale ożywiał poprostu myślą, wypełniał treścią rzeczywistość, codzienność na którą patrzyli; oni znali te meble, te stroje, on im je tylko tłómaczył. Dalej Balzac miał zdolność widzenia, którą mało kto rozrządza z nas, czytelników. Ale kiedy np. rozmawiałem o Balzaku z malarzem Karolem Fryczem, mówił z entuzjazmem o tych opisach, twierdząc że nikt nie daje tak plastycznej wizji rzeczy jak Balzac. Zauważmy wreszcie, że opis u Balzaka zawsze jest w służbie myśli, zawsze jest celowy, nigdy nie wyradza się w opis dla opisu, w czystą wirtuozję, której tak nadużyła późniejsza literatura. Jednego tylko wyrzeklibyśmy się może, t. j. analitycznych opisów fizjognomji, ciągnących się po kilka stron. Późniejsi pisarze nauczyli się wywoływać to wrażenie lepiej kilkoma kreskami. Ale, powtarzam, w epoce gdy pisał Balzac, czyż i ten „realizm” nie był prawdziwą zdobyczą wobec konwencjonalizmu dawniejszej powieści?
Niema rady zresztą, trzeba się poddać tej metodzie, trzeba, wraz z pisarzem, gromadzić cierpliwie materjały, być świadkiem stopniowego rozpalania się ognia w tym olbrzymim piecu jego twórczości. Za to później, kiedy przebrniemy ten mozolny nieraz początek, odbieramy stokrotną zapłatę za nasze trudy. Podobnie jak na scenie, kiedy ustawi się dekoracje, ubierze i ucharakteryzuje aktorów, zaczyna się dramat. A dramat ten przykuwa nas tem bardziej, im głębiej pisarz pozwolił nam zapuścić wzrok w środowisko, charaktery i dusze jego aktorów. Pierwsze karty powieści Balzaka czyta się z wysiłkiem, dalsze pochłania się z namiętnością, a opuszcza w końcu z uczuciem żalu i zadumy.