Ludwik Lambert może się wydać zarazem i bardzo przestarzały i bardzo aktualny. Mało kto zajmuje się dziś Swedenborgiem[1], który za czasu młodości Balzaka liczył we Francji (jak w całej Europie) wielu entuzjastów, między innemi matkę samego pisarza. Doniosłość spostrzeżeń Galla i Lawatera, którym Balzac tak wielką zdaje się przypisywać wagę, zbladła oddawna. Mesmeryzm wydaje się nieśmiałym zaczątkiem nauk „metapsychicznych”, jak je dziś nazywają. Ale właśnie niezwykły rozwój tych badań i zainteresowań w chwili obecnej, codzienne zdobycze w sferze materjalizacji myśli, daru wizyjnego i pokrewnych fenomenów, dają dziś książce Balzaka tem większą żywotność.
Ludwik Lambert przypada na pierwszy okres dojrzałej twórczości Balzaka (1832). Jest to epoka, w której, jak wspominałem, pisarz wciąż zmaga się wytrwale z oporem języka. „Ze wszystkich stron krzyczą mi, że nie umiem pisać”... zwierza się z podrażnieniem w liście do pani Hańskiej: interesujące zwierzenie z ust pisarza, który już wówczas jest jednym z najgłośniejszych we Francji i w Europie! „To jest straszne, zwierza się dalej, skoro już to sobie powiedziałem i skoro obracam dzień na nowe prace a noc na poprawianie dawnych”.
Mimo to, wierzy w swoje dzieło, w którem, jak gdzieś pisze „chciał walczyć z Goethem i Byronem, z Faustem i Manfredem”; w sierpniu r. 1832 pisze do siostry:
„Ludwik Lambert kosztował mnie tyle pracy! ileż dzieł trzeba było odczytać aby napisać tę książkę!
- ↑ Emanuel Svedberg, wyniesiony przez królową Ulrykę-Eleonorę do stanu szlacheckiego z nazwiskiem Swedenborg, urodził się w Sztokholmie w r. 1668, umarł w Londynie w r. 1772. Genjalny matematyk, badacz przyrody i wynalazca, był zarazem wizjonerem i mistykiem, twórcą systemu, z którego Balzac przytacza niektóre rysy.