łam napisać historję zapomnianą przez tylu historyków, historję obyczajów. Przy wielkiej cierpliwości i odwadze, ziściłbym, odnośnie do Francji XIX wieku, ową książkę, w której, ku naszemu żalowi, Rzym, Ateny, Tyr, Memfis, Persja, Indje nie zostawiły nam niestety pomnika swoich cywilizacyj, a którą, na wzór księdza Barthélemy, wytrwały i cierpliwy Monteil próbował stworzyć dla średnich wieków, ale w mniej szczęśliwej formie.
Ta praca, to jeszcze było nic. Ograniczając się do tego ścisłego obrazu, pisarz mógł stać się mniej lub bardziej wiernym, mniej lub bardziej szczęśliwym, cierpliwym i śmiałym malarzem typów ludzkich, bajarzem dramatów codziennego życia, archeologiem społecznego inwentarza, nomenklatorem zawodów, protokolantem złego i dobrego; ale, aby zasłużyć na pochwały które winny być ambicją każdego artysty, czyż nie należało mi studjować przyczyn lub sensu tych objawów społecznych, wydobyć myśl ukrytą w tem olbrzymiem skupieniu postaci, namiętności i wydarzeń? Wreszcie po owem szukaniu (nie powiadam znalezieniu) tej przyczyny, tego motoru społecznego, czyż nie trzeba było zadumać się nad przyrodzonemi zasadami rzeczy, i zbadać, w czem społeczeństwa oddalają się lub zbliżają do wiekuistego prawidła, do prawdy, piękna? Mimo rozległości przesłanek, które mogły same przez się być dziełem, dzieło, iżby było zupełne, wymagało konkluzji. W ten sposób odmalowane, społeczeństwo miało zawierać w sobie przyczynę swego ruchu.
Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/059
Ta strona została uwierzytelniona.