religijne, historję, filozofję. Mówił nieraz, iż, w braku innych dzieł, czytał z niewysłowioną rozkoszą słowniki, i wierzyłem mu chętnie. Któryż uczeń nie znalazł niejednokrotnie przyjemności w dociekaniu przypuszczalnego znaczenia nieznanego rzeczownika? Rozbiór jakiegoś słowa, jego wyraz, historja, były dla Lamberta pobudką do długiej zadumy. Ale to nie była zaduma instynktowna, przez jaką dziecko oswaja się z przejawami życia, ośmiela się do odbierania wyrażeń moralnych i fizycznych; bezwiedny rozwój, który później wydaje owoce zarówno w inteligencji jak w charakterze; nie. Ludwik ogarniał fakty i tłómaczył je, dociekając z przenikliwością dzikiego przyczyny ich i celu. Jakoż, dzięki niepokojącej igraszce natury, będącej zarazem świadectwem wyjątkowości jego istnienia, mógł on, mając ledwie czternaście lat, wyrażać bez trudu myśli, których głębię zrozumiałem dopiero znacznie później.
— Często, powiadał mówiąc mi o przeczytanych książkach, odbywałem rozkoszne podróże żeglując na słowie przez otchłanie przyszłości, jak owad który przysiadł na ździebełku trawy, płynącem z biegiem rzeki. Wyruszywszy z Grecji, dopływałem do Rzymu, przebywałem obrazy nowszych czasów. Cóż za piękną książkę możnaby napisać, opowiadając życie i dzieje jednego słowa? Bezwątpienia zachowało ono rozmaite odciski wypadków którym służyło; budziło, zależnie od miejsc, rozmaite myśli; ale czyż nie większem jest jeszcze, kiedy je zważyć z potrójnej perspektywy, duszy, ciała i ruchu. Patrząc na nie, niezależnie od jego funkcji, następstw i przejawów, czyż nie można pogrążyć się w oceanie refleksji? czyż większość słów nie barwi się pojęciem, którego są wiadomym znakiem? Jakiemu genjuszowi zawdzięczają swoje istnienie? Jeżeli trzeba wielkiej inteligencji aby stworzyć jedno słowo, ileż wieków ma tedy mowa ludzka? Skupienie liter, ich kształty, postać jaką dają słowu, rysują wyraźnie, wedle
Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/075
Ta strona została uwierzytelniona.