Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko to przygnębiło Lamberta. Z głową wiecznie w lewej dłoni i łokciem wsparty o pulpit, spędzał godziny nauki patrząc w dziedziniec, na zieleń drzew lub chmury na niebie; niby to pracował nad lekcją; ale widząc nieruchome pióro lub białą stronicę, regent wołał nań:
— Lambert, ty nic nie robisz!
Owo: Nic nie robisz było ukłuciem szpilki które raniło Ludwika w serce. Nie znał przytem wytchnienia rekreacji, zawsze miał pensa do pisania. Pensum, kara, której rodzaj zmienia się wedle zwyczajów danego kolegjum, polegało w Vendôme na pewnej liczbie wierszy do przepisania podczas rekreacji. Lambert i ja byliśmy tak przywaleni pensami, że, przez dwa lata naszej przyjaźni, nie mieliśmy ani tygodnia swobody. Gdyby nie książki, które ściągaliśmy z bibljoteki i które podtrzymywały życie naszych mózgów, życie to byłoby nas przywiodło do zupełnego ogłupienia. Brak ruchu zgubny jest dla dzieci. Nawyk do reprezentacji, wdrożony od młodu, upośledza, jak mówią, dotkliwie organizm dzieci królewskich, o ile nie wyrówna się ujemnych stron ich doli trudami obozu lub polowania. Jeżeli prawidła etykiety i dworów działają na szpik pacierzowy w ten sposób iż feminizują miednicę królów, zwątlają ich włókna mózgowe i wyradzają rasę, jakież głębokie zmiany — fizyczne i moralne — musi powodować w uczniach nieustanny brak powietrza, ruchu, wesołości? Toteż system kar postrzegany w kolegjach zasługuje na uwagę prawodawców wychowania publicznego, skoro znajdą się wśród nich myśliciele nie myślący wyłącznie o sobie.
Obrywaliśmy pensa na tysiąc sposobów. Pamięć mieliśmy tak dobrą, że nigdy nie uczyliśmy się lekcji. Wystarczało nam słyszeć jak koledzy wydają ustęp z francuskiego, łaciny lub gramatyki, aby go natychmiast powtórzyć z pamięci; ale jeżeli, nieszczęściem, przyszła nauczycielowi ochota zmienić porządek i wyrwać nas