wik wszechpotęgą myśli przeczuwał wagę faktów, daleki był od pojmowania całej ich doniosłości, toteż zrazu zdziwiony był tem wydarzeniem. Spytałem go, czy nie był kiedy w Rochambeau w dzieciństwie; pytanie moje uderzyło go; jednakże, poszukawszy we wspomnieniach, odpowiedział przecząco. Wydarzenie to, dla którego analogję można spotkać w snach wielu ludzi, ułatwi zrozumienie wrodzonych talentów Ludwika: istotnie, umiał zeń wyprowadzić cały system, posługując się, jak to czynił Cuvier w innym zakresie, fragmentem myśli aby odbudować całe stworzenie.
Rozmawiając, siedzieliśmy obaj pod kępą starych dębów; poczem, po chwili dumania, Ludwik rzekł:
— Jeżeli krajobraz nie przyszedł do mnie, co byłoby niedorzecznością przypuszczać, przyszedłem tedy ja tutaj. Jeżeli byłem tutaj, podczas gdy spałem w swojej alkowie, czyż ten fakt nie stanowi zupełnego rozdziału między mojem ciałem a moją wewnętrzną istotą? Czy nie świadczy o jakiejś nieznanej mi bliżej zdolności poruszania się ducha, lub też objawów, będących odpowiednikiem lokomocji ciała? Otóż, jeżeli duch mój i ciało mogą się rozłączyć podczas snu, czemuż nie miałbym ich tak samo rozdzielić na jawie? Nie widzę nic pośredniego między temi dwoma przypuszczeniami. Ale idźmy dalej, wniknijmy w szczegóły! Albo te fakty dzieją się mocą zdolności, wprawiającej w ruch ową drugą istotę, której ciało moje służy za powłokę, — skoro byłem w alkowie, a widziałem ten krajobraz, — a to obala wiele systemów; albo te fakty spełniły się bądź to w jakimś ośrodku nerwowym, którego miano jest nieznane i w którym wytwarzają się uczucia, bądź w ośrodku mózgowym, gdzie wytwarzają się pojęcia. Ta ostatnia hipoteza nastręcza osobliwe zagadnienia. Szedłem, widziałem, słyszałem. Ruchu nie można sobie wyobrazić bez przestrzeni, dźwięk działa jedynie na kąty lub na powierzchnie, barwa zaś powstaje
Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.