Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

której korzenie rosną wolno i wydają pewnego dnia piękne owoce w dziedzinach myśli. I tak, biedny rękodzielnik, Bernard, ryjący ziemię aby znaleść sekret emalji, ogłosił w XVI wieku, z nieomylną pewnością geniuszu, fakty geologiczne, których udowodnienie stanowi dziś chwałę Buffona i Cuviera. Sądzę, iż zdołam dać pojęcie o trakcie Lamberta zapomocą głównych twierdzeń, tworzących jego podstawę; ale mimowoli obedrę je z myśli, w które on je spowił, a które były ich nieodzownym orszakiem. Krocząc inną ścieżką niż on, brałem z jego dociekań te, które najlepiej wspomagały mój system. Nie wiem tedy, czy ja, jego uczeń, będę mógł wiernie oddać jego myśli, przyswoiwszy je sobie w ten sposób, że zabarwiłem je mojemi.

Nowym ideom trzeba nowych słów lub też dla dawnych słów szerszych, rozleglejszych, lepiej określonych znaczeń: Lambert wybrał tedy, dla wyrażenia zasad swego systemu, kilka słów pospolitych, które już odpowiadały ogólnie jego myśli. Słowo wola oznaczało środowisko w którem myśl spełnia swoje ewolucje; lub też, w mniej oderwanym wyrazie, sumę siły, za pomocą której człowiek może otworzyć, zewnątrz samego siebie, czynności stanowiące jego życie zewnętrzne. chcenie[1], słowo zaczerpnięte z traktatu Locke’a, wyrażało akt, w którym człowiek posługuje się wolą. Słowo myśl — dla niego kwintesencja woli — oznaczało również środowisko, gdzie rodzą się pojęcia, którym ona służy za substancję. pojęcie, nazwa wspólna wszystkim wytworom mózgu, określało akt, w którym człowiek posługuje się myślą. Tak więc, wola, myśl, były to dwa środki twórcze; chcenie, pojęcie, były to dwa wytwory. Chcenie wydawało mu się pojęciem, które przeszło ze stanu oderwanego w stan konkretny,

  1. La volition.