kać, pytając sam siebie: Czy zasadnicza istota elektryczności nie stanowi podstawy swoistego fluidu, z którego wypływają nasze pojęcia i chcenia? Czy włosy, które odbarwiają się, jaśnieją, wypadają i znikają wedle rozmaitych stopni zniszczenia lub krystalizacji myśli, nie stanowią układu kapilarnego, bądź chłonącego, bądź wydzielającego, nawskroś elektrycznego? Czy płynne przejawy naszej woli, substancji w nas praistniejącej i oddziaływującej tak samorzutnie wedle warunków jeszcze nie poznanych, bardziej są niezwykłe niż przejawy fluidu niewidzialnego, nieuchwytnego, wywołane przez stos Wolty na układzie nerwowym trupa? Czy tworzenie się naszych pojęć i nieustanne ich promieniowanie mniej jest niezrozumiałe niż ulatnianie się drobin niedostrzegalnych a mimo to tak potężnych w swojem działaniu, jakim podlega ziarnko piżma, bez utraty swej wagi? Czy, zostawiając układowi skórnemu naszej powłoki przeznaczenie nawskroś obronne, chłonne, wydzielające i dotykowe, krążenie krwi i jego narządy nie odpowiadają transsubstancjacji naszej woli, tak jak krążenie fluidu nerwowego odpowiada transsubstancjacji myśli? Czy wreszcie mniej lub więcej żywy napływ tych dwóch realnych substancji nie wynika z pewnej doskonałości lub niedoskonałości organów, których warunki należałoby badać we wszystkich ich odmianach?
Ustaliwszy te zasady, chciał podzielić objawy życia ludzkiego na dwie grupy odrębnych zjawisk i, z żarliwą siłą przekonania, żądał dla każdej z nich specjalnego rozbioru. W istocie, zauważywszy prawie we wszystkich stworzeniach dwa odrębne ruchy, przedstawiał je, przyjmował wręcz jako naszą naturę i nazywał ten antagonizm życiowy: akcją i reakcją
— Pragnienie, mówił, jest faktem zupełnie spełnionym w naszej woli, zanim spełni się zewnętrznie.
Tak więc zespół naszych chceń i naszych pojęć stanowił akcję, zespół zaś naszych zewnętrznych działań, reakcję.
Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.