radość i zgryzotę bez miary; coś jak kwiat urodzony martwo na niwie myśli. Niekiedy myśl, zamiast trysnąć z siłą i rozwiać się w nicość, rodzi się zwolna, kołysze się w nieznanych strefach organów w których się poczęła; nuży nas długiemi narodzinami, rozwija się, staje się płodna, rośnie na zewnątrz w powaby młodości, strojna we wszystkie cechy długiego życia; wytrzymuje najciekawsze spojrzenia, ściąga je, nie nuży ich nigdy; przy bliższym rozbiorze zmusza do podziwu jaki budzą dzieła długo wypracowane. Myśli te rodzą się tłumnie, jedna pociąga drugą, zazębiają się o siebie, drażniące, rojne, szalone. To wychylają się blade, mętne, giną dla braku sił lub pożywienia: brak im substancji twórczej. Wreszcie, w pewne dni, rzucają się w otchłanie aby rozświecać ich olbrzymie głębie; przerażają nas i pogrążają duszę w przygnębieniu. Myśli stanowią w nas całkowity system, podobny jednemu z królestw przyrody, roślinność której atlas nakreśli jakiś genjusz, uważany może za szaleńca. Tak, wszystko, wewnątrz i zewnątrz nas, stwierdza życie tych uroczych tworów, które przyrównuję do kwiatów. Produkcja ich, jako cel człowieka, nie jest zresztą czemś bardziej zdumiewającem niż produkcja zapachów i barw u rośliny. Zapachy, to są może myśli! Zważywszy, że linja, gdzie kończy się nasze ciało a zaczyna się paznokieć, zawiera niepojętą i niewidzialną tajemnicę nieustannego przeobrażenia naszych soków w róg, trzeba uznać że nic nie jest niemożliwe w cudownych przemianach substancji ludzkiej. A w świecie moralnym czyż nie spotyka się zjawisk ruchu i ciężkości podobnych zjawiskom natury fizycznej? Czekanie — aby wybrać przykład, który każdy może odczuć równie żywo — jest tak dotkliwe jedynie mocą działania prawa, wedle którego ciężar ciała mnoży się z jego chyżością. Ciężar uczuć jakie powoduje czekanie czyż nie wzmaga się przez nieustanny przyrost cierpień minionych do bólu obecne-
Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.