do siebie w tropikach, w Indjach, a na Północy. Między promieniami słonecznemi prostopadłemi a skośnemi rozwija się natura, różna zarazem i jednaka, która, tażsama w swojej istocie, odmienna jest tu i tam w swoich wynikach. Objaw, który bije w oczy w świecie zoologicznym, kiedy porównujemy motyle bengalskie z europejskiemi, jest jeszcze o wiele jaskrawszy w świecie moralnym. Trzeba pewnego określonego kąta twarzowego, pewnej ilości zwojów mózgowych, aby otrzymać Kolumba, Rafaela, Napoleona, Laplace’a lub Beethowena; dolina bez słońca wydaje kretynów: wyciągnijcie stąd konkluzje. Skąd te różnice zależne mniej lub więcej korzystnego wnikania światła w człowieka? Te wielkie cierpiące masy ludzkie, mniej lub więcej czynne, mniej lub więcej syte, mniej lub więcej oświecone, stanowią trudności nie do rozwiązania i krzyczące przeciw Bogu. Dlaczego w najwyższej radości chcemy zawsze opuścić ziemię, skąd ta chęć wzlotu, która ogarnęła, która będzie ogarniać wszelkie stworzenie? Ruch jest wielką duszą, której związek z materją jest równie trudny do wytłómaczenia, jak wytwarzanie się myśli w człowieku. Dziś wiedza jest jedna; niepodobna tknąć polityki, nie zajmując się kwestją moralną; kwestja zaś moralna wiąże się ze wszystkiemi kwestjami naukowemi. Zdaje mi się, że jesteśmy w przededniu wielkiej bitwy ludzkiej; siły są, nie widzę jedynie generała...“
„Wierzaj mi, wuju, trudno jest bez bólu wyrzec się życia, do którego się jest stworzonym. Wracam do Blois ze straszliwie ciężkiem sercem; umrę tam, unosząc z sobą użyteczne prawdy. Żaden osobisty wzgląd nie obniża mego żalu. Czyż sława znaczy coś dla człowieka, który wierzy iż może się wznieść w sferę wyższą? Nie czuję żadnego przywiązania do tych dwuch sylab Lam i bert; czy je będą wymawiać z czcią czy