Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

w nią rzucić moją duszę, utopić w niej moje siły, i żądać od niej o każdej godzinie upojeń które nam jest winna? Ale oto wracają tłumnie wspomnienia miłości, chmury smutku rozpraszają się. Bądź zdrowa. Opuszczam cię aby być lepiej twoim. Duszo droga, czekam jednego wyrazu, jednego słowa, któreby mi wróciło spokój serca. Niech wiem, czy zasmuciłem moją Paulinę, czy też omamił mnie jakiś omylny wyraz twojej twarzy. Nie chciałbym, po całem życiu szczęścia, mieć sobie do wyrzucenia, że zbliżyłem się do ciebie bez uśmiechu pełnego miłości, bez słowa słodkiego jak miód. Zrobić przykrość ukochanej kobiecie! dla mnie, Paulino, to zbrodnia. Powiedz mi prawdę, nie uciekaj się do jakiegoś wspaniałomyślnego kłamstwa, ale oczyść swoje przebaczenie z wszelkiego okrucieństwa“.


FRAGMENT.


„Czy przywiązanie tak zupełne jest szczęściem? Tak, gdyż lata cierpień nie opłaciłyby godziny miłości. Wczoraj, twój widoczny smutek przeniósł się w mą duszę z szybkością padającego cienia. Czy byłaś smutna czy nieszczęśliwa? Ja byłem nieszczęśliwy. Skąd to strapienie? Napisz prędko. Czemu go nie odgadłem? Nie jesteśmy tedy zupełnie zjednoczeni myślą? Powinienbym, o dwie mile od ciebie jak o tysiąc, odczuć twoje cierpienia i zgryzoty. Nie uwierzę, że cię kocham, póki życie moje nie będzie zespolone z twojem dość blizko abyśmy mieli to samo życie, to samo serce, tę samą myśl. Powinienem być tam gdzie ty jesteś, widzieć co ty widzisz, czuć co ty czujesz, i biec za tobą myślą. Czyż już raz nie przeczułem pierwszy że powóz twój się przewrócił, żeś się pokaleczyła? Ale też tego dnia nie rozstawałem się z tobą, widziałem cię. Kiedy wuj spytał mnie