podziwie. Estera szlochała łagodnie, wciąż w pozie zdradzającej bezmierną boleść.
— Ależ, głuptasku, rzekł Lucjan, czy nie powiedziano ci, że idzie o moje życie?
Na to słowo, umyślnie wyrzeczone przez Lucjana, Estera wyprężyła się jak dzikie zwierzę, włosy jej, rozplecione, objęły cudną twarz niby gęstwa liści; popatrzyła na Lucjana bystro.
— O twoje życie!... wykrzyknęła. Prawda, list tego okrutnika wspomina o jakichś strasznych rzeczach.
Wydobyła z za gorsu świstek, ale spostrzegła Europę i rzekła:
— Zostaw nas, dziecko.
Skoro Europa zamknęła drzwi, Estera rzekła, podając Lucjanowi świeży list Karlosa:
— Masz, oto co on mi pisze.
Lucjan przeczytał głośno:
„Wyjedziesz jutro o piątej rano, zawiozą cię do gajowego w Saint-Germain, zamieszkasz u niego na pierwszem piętrze. Nie wychodź z pokoju póki ci nie pozwolę; nie będzie ci tam zbywało na niczem. Gajowy i jego żona są pewni. Nie pisz do Lucjana. Nie zbliżaj się do okna za dnia; jeśli będziesz miała ochotę, możesz się przechadzać w nocy, pod strażą gajowego. Zapuść firanki w drodze; chodzi o życie Lucjana.
„Lucjan przyjdzie dziś wieczór pożegnać się z tobą; spal ten list w jego obecności...“
Lucjan spalił natychmiast list od świecy.
— Słuchaj, Lucjanie, rzekła Ester wysłuchawszy listu jak skazaniec wyroku śmierci, nie powiem ci że cię kocham, to byłoby głupie... Od blisko pięciu lat, kochać cię wydaje mi się równie naturalne jak oddychać, jak żyć... Pierwszego dnia, kiedy moje szczęście rozpoczęło się pod opieką tego niepojętego człowieka, który umieścił mnie tutaj jak zwierzątko w klatce, wiedziałam że masz się żenić. Małżeństwo jest niezbędne dla twej przyszłości; niech mnie Bóg broni, bym miała stawać wpoprzek widokom twe-
Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/107
Ta strona została skorygowana.