łączy ono ten rzadki przymiot że jest bezużyteczne, o tyle że nie dosięga nigdy hultajów. (Patrz Cierpienia Wynalazcy).
— Chodzi o to, rzekł Hiszpan do Estery, aby wydobyć Lucjana z kłopotu. Mamy sześćdziesiąt tysięcy długu, otóż, z temi trzystoma tysiącami, wyłabudamy się może.
Datując sześć miesięcy wstecz, Karlos wystawił weksle na zlecenie Estery imieniem człowieka niezrozumianego przez policję poprawczą, którego przygody, mimo rozgłosu jaki zyskały, poszły niebawem w zapomnienie, pokryte hałasem symfonji lipcowej 1830.
Ów młody człowiek, jeden z najzuchwalszych rycerzy przemysłu, syn komornika z Boulogne pod Paryżem, nazywał się Destourny. Ojciec, zmuszony sprzedać swą posadę w niepomyślnych warunkach, zostawił, około 1824, syna bez zaopatrzenia, dawszy mu zbytkowne wychowanie. Tego rodzaju szaleństwa zdarzają się w mieszczańskich rodzinach dość często. W dwudziestym trzecim roku, świetny student praw zaparł się już ojca, pisząc się na biletach:
Bilet taki dawał właścicielowi zapaszek arystokracji. Elegant ów miał tę odwagę, iż najął tilbury i zaczął uczęszczać do klubów. Jedno słowo wytłumaczy wszystko: grał na giełdzie pieniędzmi utrzymanek których był powiernikiem. Wreszcie, powinęła mu się noga na terenie policji poprawczej, dokąd ściągnęło go oskarżenie, iż posługuje się zbyt szczęśliwemi kartami. — Miał wspólników, młodych ludzi sprowadzonych przezeń z uczciwej drogi, wiernych towarzyszów jego elegancji i kredytu. Zniewolony do ucieczki, ulotnił się, przepominając zapłacić dyferencyj na giełdzie. Cały Paryż, Paryż lichwiarzy i klubów, bulwarów i przemysłowców, trząsł się jeszcze od tej podwójnej sprawy.
Za czasów świetności, Jerzy d’Estourny, ładny chłopiec, dobry chłopiec, hojny jak herszt złodziejów, opiekował się Drętwą przez kilka miesięcy. Rzekomy Hiszpan oparł swą spekulację na