Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/175

Ta strona została skorygowana.

tenson, ohydny Contenson położył rękę na wilgotnem ramieniu Estery.
— Pani jesteś panną Ester Van...? rzekł.
Europa, wymierzywszy Contensonowi energiczny policzek, rozciągnęła go na dywanie tem łatwiej, ile że równocześnie zaaplikowała mu w goleń owo suche kopnięcie nogą, tak dobrze znane w pewnej sferze.
— Precz! krzyknęła, nie tykać mojej pani.
— Złamała mi nogę! wrzeszczał Contenson podnosząc się, zapłacą mi za to...
Z grupy pięciu łapaczy, stojących w ohydnych kapeluszach na ohydniejszych jeszcze głowach, wyłonił się Louchard, wyglądający nieco przyzwoiciej niż jego ludzie, ale też w kapeluszu, z twarzą obleśną i uśmiechniętą.
— Panienko, rzekł do Estery, aresztuję panią. Co do ciebie, moja panno, rzekł do Europy, wszelki bunt będzie ukarany, a opór jest daremny.
Chrzęst fuzyj, których kolby uderzyły o posadzkę jadalni i przedpokoju świadcząc iż szpiclom towarzyszy siła zbrojna, potwierdził to oświadczenie.
— I za co mnie pan aresztuje? spytała niewinnie Estera.
— A nasze dłużki?... odparł Louchard.
— Ach! prawda! wykrzyknęła. Pozwólcie mi się ubrać.
— Niestety, pani, zmuszony jestem upewnić się, czy pokój pani nie przedstawia jakiego sposobu do ucieczki.
Wszystko to stało się tak szybko, że baron nie miał czasu się wmięszać.
I dzósz, jezdem f dej chfili hantlargą działa lucgieko, paronie Nudzinken!... krzyknęła straszliwa Azja, prześlizgując się między łapaczami do kanapy, gdzie jakoby spostrzegła barona.
Żelmo blukafa! rzekł Nucingen, prostując się w majestacie króla finansów.