ci sześćset tysięcy franków aby ci ułatwić małżeństwo z Klotyldą; w tem niema hańby.
— Jesteśmy ocaleni! wykrzyknął Lucjan olśniony.
— Ty, tak! odparł Karlos, ale i to dopiero wówczas, kiedy będziesz wychodził z kościoła, prowadząc żonę pod rękę...
— Czego się boisz? rzekł Lucjan, napozór przejęty losami swego doradcy.
— Zadużo ciekawych się mną zajmuje, trzeba mi będzie mieć minę prawdziwego księdza, a to piekielnie nudne! Djabeł nie będzie się mną opiekował, widząc mnie z brewiarzem pod pachą.
W tej chwili, baron de Nucingen, który odszedł pod ramię z kasjerem, dochodził do bramy swego pałacu.
— Bardzo się boję, rzekł wchodząc, że zrobiłem lichy interes... Ba! odbijemy to.
— Najgorsze, że pan baron zanadto się afiszował, odparł dobroduszny Niemiec, troszczący się tylko o dekorum.
— Tak, moja oficjalna kochanka powinna mieć pozycję godną mnie, odparł ów Ludwik XIV finansów.
Pewien iż, prędzej czy później, będzie miał Esterę, baron stał się z powrotem wielkim finansistą. Ujął tak energicznie ster spraw, iż kasjer, zastawszy go nazajutrz o szóstej rano w gabinecie, sprawdzającego walory, zatarł ręce.
— Stanowczo, pan baron zrobił oszczędność ostatniej nocy, rzekł z istnym uśmiechem Niemca, głupawym a chytrym.
Jeżeli ludzie bogaci w typie barona de Nucingen mają więcej sposobności aby tracić pieniądze, mają też więcej sposobności do robienia ich, nawet kiedy się oddają szaleństwom. Mimo iż wyłożymy gdzieindziej politykę finansową słynnego banku Nucingena[1], nie bez pożytku będzie zauważyć, że tego rodzaju fortun nie da się nabyć, utrzymać, powiększać, pośród handlowych, politycznych
- ↑ Bank Nucingena.