Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/189

Ta strona została skorygowana.

— Jak? Kupię pałacyk, który ten biedaczysko Falleix przygotowywał od roku dla swojej kochanki. Dostanę go, ofiarując pięćdziesiąt tysięcy wierzycielom, a Cardot, mój rejent, kupi na moje zlecenie dom, właściciel podobno jest w kłopotach... Wiedziałem o tem, ale nie miałem do niczego głowy. Niedługo moja boska Ester będzie mieszkała w prawdziwym pałacu... Falleix pokazywał mi ten domek: istne cacko, i o dwa kroki stąd... Cudownie się składa...
Bankructwo Falleixa kazało baronowi udać się na giełdę; ale niepodobna mu było wyjść z domu, aby nie zajść na ulicę Taitbout: cierpiał już przez tych kilka godzin rozłąki z Esterą, chciałby ją mieć ciągle przy sobie. Zysk, jaki miał nadzieję wyciągnąć z ruiny agenta, czynił mu stratę już wydanych czterystu tysięcy bardzo lekką. Uszczęśliwiony że będzie mógł oznajmić zfemu aniołofi rychłe przenosiny z ulicy Taitbout na ulicę św. Jerzego, to baładzygu gdzie wspomnienia nie będą stawały w poprzek jego szczęściu, deptał bruk lekką stopą, szedł jak młody człowiek w dobie młodzieńczych marzeń. Na zakręcie, w pełni swego zachwytu, baron ujrzał zbliżającą się Europę ze zmienioną twarzą.
Kcie icież? spytał.
— Ach! panie baronie, szłam do pana. Miał pan wielką słuszność wczoraj! Rozumiem teraz, że biedna pani powinna była dać się przymknąć na kilka dni. Ale czyż kobiety rozumieją się na finansach?... Skoro wierzyciele dowiedzieli się, że pani wróciła, rzucili się na nią jak na żer... Wczoraj, o siódmej wieczór, przylepiono ohydne afisze, ogłoszono na sobotę sprzedaż ruchomości... Ale to jeszcze nic... Pani, która żyje tylko sercem, chciała, w swoim czasie, ratować tego potwora, no, wie pan!
Dzo sa bodfora?
— No, jej kochanek, d’Estourny; och, przemiły człowiek. Grał, to wszystko.
— Grał znaczonemi kartami...
— Więc cóż, a pan?... rzekła Europa, co pan robi na gieł-