Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/196

Ta strona została skorygowana.

1830, uczyniły z tego domu wzór smaku. Architekt Grindot włożył weń cały swój talent. Schody udające marmur, stiuki, materje, dyskretne złocenia, najmniejsze szczegóły jak i wielkie perspektywy, przewyższały wszystko, co wiek Ludwika XV zostawił w tym rodzaju w Paryżu.
— Oto moje marzenie: to, i cnota! rzekła Floryna z uśmiechem. — I dla kogo te wkłady? spytała Nucingena. Czy to jaka dziewica, która namyśliła się zstąpić z nieba?
Gopieda gdóra dam fradza, odparł baron.
— Robisz tedy z siebie coś niby Jowisza, odparła aktorka. I kiedyż ją ujrzymy?
— Och! w dniu w którym będziemy oblewać instalację, wykrzyknął du Tillet.
Nie fdżeźniej... rzekł baron.
— Trzeba się będzie pięknie wyczesać, wysznurować, wypolerować, wtrąciła Floryna. Och! ależ kobiety nadręczą swoje modniarki i fryzjerów przed tym wieczorem... I kiedyż to?
— To nie zależy odemnie.
— To mi kobieta, doprawdy!... wykrzyknęła Floryna. Och! jakbym chciała ją poznać.
— I ja także, rzekł baron, dając temu słowu naiwnie biblijne znaczenie.
— Jakto! dom, kobieta, meble, wszystko nowe?
— Nawet bankier, rzekł du Tillet: kochany baron wydaje się dziwnie odmłodzony.
— Hm, rzekła Floryna, trzeba mu będzie wskrzesić swoje dwadzieścia lat, przynajmniej na moment.
W pierwszych dniach 1830, cały Paryż mówił o miłości Nucingena i o szalonym zbytku jego pałacyku. Biedny baron, obnoszony na językach, wyszydzany, trawiony łatwą do pojęcia wściekłością, nabił sobie głowę kaprysem finansisty, zgodnym zresztą z namiętnością jaką gorzał. Pragnął, oblewając nową siedzibę, porzucić również szatę szlachetnego ojca i uzyskać nagrodę tylu po-