— Ech! nudzi mnie ta skrzynia z miljonami! wykrzyknęła Estera, stając się z powrotem kurtyzaną.
Wzięła bilecik i napisała na całej ćwiartce olbrzymiemi literami: Niech pan Bóg opatrzy.
W kwadrans potem, zdjęta wyrzutami, Estera nakreśliła następujący list.
„Niech pan nie bierze w rachubę listu który pan otrzymał przed chwilą; wróciłam do szalonej natury mej młodości; niech ją pan wybaczy biednej dziewczynie, która winna być niewolnicą. Nigdy lepiej nie czułam nikczemności swego stanu, jak od dnia w którym wydano mnie w pańskie ręce. Zapłaciłeś, masz prawo do mnie. Niema nic świętszego niż dług hańby. Nie mam prawa zlikwidować go, rzucając się w Sekwanę. Można zawsze wyrównać dług w tej ohydnej monecie; znajdzie mnie pan tedy do swoich rozkazów. Chcę spłacić, w jedną noc, wszystkie sumy zahipotekowane na tym nieszczęsnym momencie; mam pewność, że godzina mego życia warta jest miljony, tem więcej że to będzie jedyna, ostatnia. Potem będziemy skwitowani, i będę mogła opuścić świat. Uczciwa kobieta może podnieść się z upadku; ale my, biedne istoty, spadamy zbyt nisko. Toteż, postanowienie moje jest tak stanowcze, iż proszę pana byś zachował mój list jako świadectwo przyczyny śmierci tej, która mieni się, na jeden dzień,
Wysławszy ten list, Estera uczuła żal. W dziesięć minut później, napisała trzeci:
„Drogi, drogi baronie, to jeszcze ja. Nie chciałam ani zadrwić z pana, ani cię urazić; chcę tylko zwrócić pana uwagę na to proste rozumowanie: jeżeli zostaniemy nadal ojcem i córką, będzie pan miał przyjemność słabą ale trwałą; jeżeli będziesz wymagał speł-