Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/204

Ta strona została skorygowana.

— Przygotowuję jej niespodziankę... śliczny pałacyk... Ona wie... rzekł baron. Ale nie chcę się dać wodzić za nos.
— Zatem, spróbuj się oddalić.
— Boję się że mnie puści! wykrzyknął baron.
— A baronek chciałby użyć za swoje pieniądze, odparła Azja. Posłuchaj, Ściągnęłeś z ludzi dosyć miljonków, filucie! Powiadają, że ma ich pan dwadzieścia pięć.
Baron nie mógł się powstrzymać od uśmiechu.
— Otóż, trzeba spuścić jeden...
— Spuściłbym chętnie, odparł baron, ale zaledwiebym spuścił, zaraz zażądają drugiego.
— Tak, rozumiem, odparła Azja, nie chcesz pan powiedzieć B, z obawy aby nie dojść do Z. Ale Estera to uczciwa dziewczyna...
— Bardzo uczciwa dziewczyna! wykrzyknął baron, chce dopełnić zobowiązania, ale tak jak się płaci dług.
— Słowem, nie chce być pańską kochanką, ma wstręt. Ha, rozumiem; biedne dziecko szło zawsze za swoim kaprysem. Kiedy się znało samych uroczych chłopców, nie ma się zbytniej ochoty na starca... Nie jesteś ładny, jesteś gruby jak Ludwik XVIII, i trochę nieoskrobany, jak wszyscy co ciułają grosze zamiast zajmować się kobietami. Otóż, jeśli pan się nie cofnie przed sześćiomaset tysiącami franków, rzekła Azja, podejmuję się sprawić, aby Estera wysłuchała twoich życzeń.
— Sześćset tysięcy franków! wykrzyknął baron, wstrząsając się lekko. Estera kosztuje mnie już miljon!...
— Szczęście warte jest miljon sześćkroć, grubasie. Widzisz dość ludzi naokoło siebie, którzy z pewnością przejedli więcej niż jeden i dwa miljony z kochankami. Znam nawet kobiety, które kosztowały życie i dla których człowiek wypluł głowę w kosz na rusztowaniu... Pamięta pan tego lekarza, który otruł przyjaciela?... chciał zdobyć majątek aby dać szczęście kobiecie.
— Tak, wiem o tem; ale, choć jestem zakochany, nie jestem