Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/223

Ta strona została skorygowana.

ble, przyjdź mnie odwiedzić. Nucingen winien to samemu sobie, aby nie zostawić bez grosza kochanki swego agenta...
— Tembardziej, iż powiadają że go zrujnował, rzekł Gaillard, i że łatwo moglibyśmy go przycisnąć...
— Będzie u mnie jutro na obiedzie, przyjdź, moja droga, rzekła Estera.
Następnie, rzekła jej do ucha:
— Robię z nim co zechcę, nie dostał jeszcze ani tyle!
Przyłożyła paznokietek w rękawiczce do najładniejszego z perłowych ząbków i uczyniła znany gest, którego energiczna wymowa oznacza: „Nic a nic!“
— Trzymasz go...
— Moja droga, dopiero zapłacił moje długi...
— To brudas! wykrzyknęła Zuzanna du Val-Noble.
— Och! podjęła Estera, miałam tego tyle, iż mogłabym przestraszyć ministra finansów. Teraz chcę trzydziestu tysięcy renty, nim... nim północ wybije. Och, on jest bardzo gładki, nie mam powodu się skarżyć... Załatwia rzeczy po pańsku. Za tydzień oblewamy mieszkanie, przyjdziesz... Rano ma mi wręczyć kontrakt darowizny. Stanowczo, nie można mieszkać w podobnym domu, nie mając trzydziestu tysięcy renty na własność, ot, na czarną godzinę. Poznałam nędzę i nie chcę jej już. Są znajomości, których ma się dosyć od pierwszego razu.
— Ty, która mówiłaś: „Majątek to ja“, jak ty się zmieniłaś! wykrzyknęła Zuzanna.
— To szwajcarskie powietrze, człowiek się robi oszczędny... Ot, jedź tam, moja droga. Złap jakiego Szwajcara, wystrychniesz go może na męża! nie wiedzą jeszcze, co to kobietki takie jak my... W każdym razie, wrócisz stamtąd z miłością do papierów wartościowych, miłością uczciwą i pełną względów!... Do widzenia.
Ester wsiadła z powrotem do powrozu, zaprzężonego w jabłkowite konie najwspanialsze w Paryżu.
— Ta w powoziku jest ładna, rzekła Peyrade do Contensona,