Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/239

Ta strona została skorygowana.

jedynie pełnomocnikiem osób, które podjęły ten szantaż, oto wszystko.
Corentin mógłby mówić godzinę, Lucjan palił papierosa z miną najzupełniej obojętną.
— Panie, odparł, nie chcę wiedzieć kto pan jest; ludzie którzy podejmują się podobnych zleceń, nie mają wogóle nazwiska, dla mnie przynajmniej. Pozwoliłem panu mówić spokojnie, jesteś w moim domu. Mam wrażenie, że pan jest trochę pomylony; posłuchaj tedy mego dylematu.
Nastała pauza, w czasie której Lucjan przeciwstawił wlepionym w niego kocim oczom Corentina spojrzenie z lodu.
— Albo się pan opierasz na faktach zupełnie fałszywych, o które nie mam przyczyny się troszczyć, podjął Lucjan, albo masz słuszność: w tym wypadku, dając panu sto tysięcy, zostawiłbym panu prawo żądania odemnie tyle razy po sto tysięcy franków, ilu pański mocodawca znajdzie panów de Saint-Estève do dyspozycji... Ale, aby zakończyć od jednego razu pańską szacowną negocjację, wiedz pan, że ja, Lucjan de Rubempré, nie lękam się nikogo. Nie mam żadnego udziału w szacherkach, o których pan mówi. Jeżeli księstwo de Grandlieu będą robili trudności, są jeszcze inne panny na wydaniu bardzo dobrze urodzone; niema wreszcie wstydu zostać kawalerem, zwłaszcza uprawiając, jak pan to daje do zrozumienia, handel żywym towarem przynoszący podobne zyski...
— Jeśli ksiądz Karlos Herrera...
— Panie, rzekł Lucjan przerywając Corentinowi, ksiądz Karlos Herrera znajduje się w tej chwili w drodze do Hiszpanji, nie ma nic do czynienia w moich sprawach. Ten mąż Stanu zechciał wprawdzie wspierać mnie długi czas swemi radami, ale powołał go obowiązek zdania rachunków J. K. M. królowi Hiszpanji; jeżeli ma pan z nim do pomówienia, radzę skierować się na drogę do Madrytu.