dłoni Finota, nie umiejąc się obronić serdecznościom Blondeta. Ktokolwiek zanurzył się w dziennikarstwie lub nurza się w niem jeszcze, znajduje się w okrutnej konieczności wymieniania ukłonu z ludźmi którymi gardzi, uśmiechania się do serdecznego wroga, paktowania z podłościami i walania sobie palców skoro chce płacić napastnikom ich monetą. Człowiek przyzwyczaja się patrzeć na zło, machać na nie ręką; zaczyna od tego, że się z niem godzi, kończy na tem że je popełnia. Zczasem, dusza, wciąż kalana haniebnemi ustępstwami, spodla się, sprężyna szlachetnych myśli rdzewieje, zawiasy banalności ścierają się i obracają się już same. Alcest staje się Filintem, charaktery tracą hart, talenty niszczeją, wiara w piękne dzieła ulata. Człowiek, który chciał zabłysnąć piękną książką, rozprasza się w mizernych artykulikach, które, wcześniej lub później, sumienie wyrzuca mu jako szereg złych uczynków. Przybywa, jak Lousteau, jak Vernou, aby zostać wielkim pisarzem, widzi się wkońcu wyssanym gryzipiórkiem. Jakże wysoko tedy powinno się czcić ludzi, których charakter znajduje się na wyżynach talentu, takich d’Arthezów[1], umiejących kroczyć pewną nogą przez rafy literackiego życia. Lucjan nie umiał nic odpowiedzieć na obleśne karesy Blondeta, którego umysł wywierał nań nieprzeparty urok. Dziennikarz zachował cały dawny wpływ na ucznia; był zresztą dobrze postawiony w świecie dzięki stosunkowi z hrabiną de Moncornet.
— Czyś wziął spadek po wuju? rzekł Finot drwiąco.
— Opodatkowałem, jak ty, głupców, odparł Lucjan tym samym tonem.
— Czyżby Jego Dostojność założyła jaki tygodnik, dziennik? podjął Finot z tupetem eksploatatora.
— Coś lepszego, odparł Lucjan, którego próżność, draśnięta wyższością redaktorską Finota, wróciła mu świadomość nowej pozycji.
- ↑ Stracone złudzenia, Sekrety księżnej de Cadignan.