Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/280

Ta strona została skorygowana.

Contenson, który zjawił się obmyty z cery mulata, stanął niby posąg z bronzu słysząc Lydję mówiącą:
— Nie przebaczysz mi, ojcze?... To nie z mojej winy!
Nie spostrzegła, że ojciec nie żyje.
— Och! jakie on ma oczy! rzekła biedna obłąkana.
— Trzeba mu je zamknąć, rzekł Contenson, który ułożył nieboszczyka na łóżku.
— Głupstwo robimy, rzekł Corentin, zanieśmy go do gabinetu; dziewczyna jest wpół obłąkana, oszalałaby do reszty widząc że umarł, sądziłaby że go zabiła.
Widząc że ojca wynoszą, Lydja stanęła w osłupieniu.
— Oto mój jedyny przyjaciel! rzekł Corentin dając folgę wzruszeniu, skoro ułożono Peyrade’a. Miał, w ciągu całego życia, jeden odruch chciwości! i to dla córki!... Niech ci to służy za naukę, Contenson. Każdy stan ma swoją cześć. Peyrade źle zrobił, że się wmięszał do spraw prywatnych, winniśmy się zaprzątać jedynie sprawami publicznemi. Ale, cobądźby się mogło zdarzyć, przysięgam, rzekł z akcentem, spojrzeniem i gestem które przejęły grozą Contensona, pomścić mego biednego Peyrade’a! Odkryję sprawców jego śmierci i hańby jego córki! I, na mój własny egoizm, na tych niewiele dni które mi zostały i które narażam dla zemsty, przysięgam, że wszyscy ci ludzie zakończą żywot, o czwartej rano, w pełni sił, ogoleni do czysta, na placu de Grève!...
— A ja panu pomogę! rzekł Contenson wzruszony.
Niema, w istocie, nic bardziej wzruszającego, niż widok namiętności u człowieka zimnego, wyrachowanego, metodycznego, w którym, od dwudziestu lat, nikt nie zauważył śladu czułości. Jestto niby roztopiona sztaba żelaza, która topi wszystko co napotka. Toteż Contenson uczuł jakby skurcz wnętrzności.
— Biedny ojciec Canquoëlle! dodał, patrząc na Corentina, ugaszczał mnie często... I ot — jedynie ludzie znający co to namiętność zdolni są do takich rzeczy — często dał mi dziesięć franków abym poszedł grać...