niebezpieczne zakątki; między niemi ulica de Langlade, ujście pasażu Saint-Guillaume i parę zakrętów. Rada gminna nic nie zdołała jeszcze uczynić aby oczyścić ten wielki barak trędowatych, oddawna bowiem prostytucja założyła tam główną kwaterę. Może to szczęście dla Paryżan, że zostawiono tym uliczkom ich plugawy charakter. Przechodząc tamtędy w dzień, nie można sobie wyobrazić, czem te uliczki stają się w nocy: krążą po nich dziwne istoty nie należące do żadnego świata: ściany stroją się w nawpół nagie i białe kształty; mrok nabiera życia. Między murem a przechodniem wyrastają cienie, które poruszają się i szepcą. Tu i ówdzie, uchylone drzwi zaczynają śmiać się do rozpuku. Wpadają w ucho owe wyrazy, o których opowiada Rabelais że zamarzły i odtajały. Refreny piosenek buchają z bruku. Ten zgiełk nie jest nieokreślony, wyraża coś: kiedy jest chrapliwy, to głos ludzki; ale kiedy się staje podobny do śpiewu, niema już nic ludzkiego, zbliża się do gwizdu. Często rozlega się głos świstawki. Łoskot obcasów o bruk ma w sobie coś dziwnie wyzywającego i drwiącego. Wszystko razem przyprawia o zawrót głowy. Warunki atmosferyczne wywracają się tam naopak: człowiekowi robi się gorąco w zimie, zimno w lecie. Ale, bez względu na czas, ta dziwaczna przyroda przedstawia zawsze to samo widowisko: fantastyczny świat Hoffmanna. Najskrupulatniejszy kasjer nie znajduje w nim nic realnego, przewędrowawszy zaułki prowadzące do uczciwych ulic, kędy znajdują się przechodnie, sklepy i latarnie. Nowożytna administracja i polityka są niedbalsze lub wstydliwsze niż królowie i monarchinie minionych czasów nie lękający się zajmować nierządnicami; nasza epoka nie śmie już spojrzeć w twarz tej żywej ranie stolic. Niewątpliwie, sposoby muszą z biegiem czasu ulegać zmianie, te zaś które dotyczą swobody osobistej jednostek szczególnie są drażliwe; ale może należałoby się zdobyć na szerokość i śmiałość co do elementów czysto materjalnych, jak powietrze, światło, mieszkanie. Moralista, artysta i roztropny gospodarz porówni żałują dawnych Galeryj drewnianych w Palais-Royal,
Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.