konsolka na której leżały porzucone jakieś szkiełka, nieco klejnotów, nożyczki; brudna poduszeczka na szpilki, białe uperfumowane rękawiczki, prześliczny kapelusik nasadzony na dzbanek z wodą, kaszmirowy szal którym było zatkane okno, wytworna suknia na gwoździu, kanapka twarda i bez poduszek; liche połamane trepki i maleńkie trzewiczki, pantofelki godne królowej, poszczerbione talerze z grubego fajansu na których widać było resztkę posiłku wraz z cynowemi sztućcami; koszyk pełen ziemniaków i brudnej bielizny, na tem wszystkiem zaś świeży gazowy czepeczek; nędzna szafa z lustrem, otwarta i próżna, gdzie na półkach widniały kwity z lombardu; oto całokształt przedmiotów posępnych i radosnych, nędznych i bogatych, które nastręczały się oku.
Czy ślady zbytku w owych czerepach, czy to gospodarstwo tak dobrze malujące cygańskie życie dziewczyny, powalonej w rozchlastanej bieliźnie niby koń padły w uprzęży, pod złamanym dyszlem, zaplątany w lejce, czy to osobliwe widowisko budziło zadumę księdza? Czy powiadał sobie, iż, bądź co bądź, ta zbłąkana istota musiała być bezinteresowna aby skojarzyć taką nędzę z miłością bogatego młodzieńca? Czy w bezładzie mieszkania widział obraz bezładu życia? Czy doznawał litości czy grozy? Czy uczuł w sercu drgnienie miłosierdzia? Kto byłby go widział, ze skrzyżowanemi rękami, ze stroskanem czołem, z zaciśniętemi wargami, surowem okiem, sądziłby raczej, że pochłaniają go uczucia ponure, nienawistne, ścierające się z sobą refleksje, posępne zamiary. To pewna, że był nieczuły na wdzięczny zarys piersi zmiażdżonej prawie pod ciężarem przygiętego biustu, i na rozkoszne kształty rysujące się pod czarną spódnicą. Ta zemdlona głowa, która, widziana ztyłu, odsłaniała oczom biały, miękki i giętki kark, piękne ramiona o bogatej linji, nie wzruszały go; nie spieszył podnieść Estery, jakgdyby nie słyszał świszczącego oddechu świadczącego o powrocie do życia. Trzeba było okropnego szlochu oraz przeraźliwego spojrzenia dziewczyny, aby raczył ją dźwignąć i zanieść na łóżko z łatwością, która zdradzała zdumiewającą siłę.
Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.