w tem ogromną dyskrecję. Wiele przebywał w towarzystwie pani de Sérizy, z którą, wedle opinji salonów, był więcej niż dobrze. Pani de Sérizy odbiła Lucjana księżnej de Maufrigneuse, która, powiadano, nie stała już o niego: jedno ze słówek, jakiemi kobiety mszczą się za szczęście którego zazdroszczą. Lucjan przebywał, można powiedzieć, na łonie Wielkiego Konsystorza; był w bliskich stosunkach z kilkoma kobietami zaprzyjaźnionemi z arcybiskupem. Skromny i dyskretny, czekał cierpliwie. Toteż, powiedzenie de Marsaya, który wówczas ożenił się i nałożył żonie tryb życia podobny temu jaki wiodła Estera, zawierało więcej niż jedno spostrzeżenie. Ale podwodne rafy życia Lucjana ujawnią się w toku tej historji.
Wśród tych okoliczności, w piękną noc sierpniową, baron de Nucingen[1] wracał do Paryża z obiadu, z majątku bankiera cudzoziemca osiadłego we Francji. Majątek ten leżał o ośm mil od Paryża, we Brie. Woźnica pochwalił się, iż zawiezie barona na miejsce i odstawi z powrotem własnemi końmi, pozwolił sobie tedy jechać wolno, skoro noc zapadła. Kiedy wjechali do lasku Vincennes, oto położenie w jakiem znajdowali się pan, ludzie i konie. Woźnica, hojnie zakropiony w kredensie autokraty finansów, pijany zupełnie, spał, trzymając cugle w sposób zdolny omylić przechodniów. Służący, chrapał z tyłu jak orkiestra. Baron chciał oddać się myślom; ale, od mostu w Gournay, poobiednia senność zamknęła mu oczy. Czując wolno puszczone lejce, konie zrozumiały stan woźnicy; usłyszały głęboki bas lokaja strażującego z tyłu, uczuły się panami sytuacji i skorzystały z tego kwadransika swobody, nastręczając złodziejom sposobność obrabowania jednego z najbogatszych kapitalistów Francji, najwytrawniejszego gracza finansów. Wreszcie, coraz bardziej ośmielone, wiedzione ową ciekawością jaką każdy mógł zauważyć u zwierząt domowych, zatrzymały się na jakiemś skrzyżowaniu dróg, przy innych koniach, których spy-
- ↑ Cezar Birotteau, Córka Ewy, Ojciec Goriot.