nem przez tego poetę, któremu dawał swą tęgość i wolę. Dla niego, Lucjan był więcej niż synem, był jego zemstą: toteż, jako-że dusze silne bardziej przywiązują się do uczucia niż do istnienia, przywiązał się do niego nierozerwalnemi węzłami.
Kupiwszy życie Lucjana w chwili gdy zrozpaczony poeta myślał o samobójstwie, ofiarował mu piekielny pakt, jeden z tych które spotyka się tylko w powieściach, ale których straszliwą możebność niejeden raz wykazały głośne sprawy kryminalne. Otwierając Lucjanowi rozkosze paryskiego życia, dowodząc mu że może jeszcze zdobyć przyszłość, uczynił zeń swoją rzecz. Wszelkie poświęcenie było zresztą niczem dla tego dziwnego człowieka, z chwilą gdy chodziło o jego drugie ja. W pełni siły, był zarazem tak słaby wobec zachceń ulubieńca, iż powierzył mu wkońcu swoje tajemnice. Może to wspólnictwo, czysto moralne, było jednym więcej węzłem pomiędzy nimi! Od dnia w którym uprowadzono Drętwę, Lucjan wiedział na jakiej straszliwej podstawie wspiera się jego szczęście.
Ta sutanna hiszpańskiego księdza kryła Jakóba Collin, jednego z luminarzy galer, tego samego który, dziesięć lat wprzód, żył pod nazwiskiem Vautrina w pensjonacie pani Vauquer, gdzie Rastignac i Bianchon byli stołownikami[1]. Jakób Collin, zwany Ołżyśmierć, który wymknął się z Rochefort prawie natychmiast po osadzeniu go na galerach, wyzyskał przykład dany przez słynnego hrabiego de Sainte-Helène, ale zmieniając wszystko co było błędem w zuchwałym czynie Coignarda. Wejść w skórę uczciwego człowieka, a prowadzić dalej życie galernika, to założenie, którego przesłanki zbyt są sprzeczne aby nie miały dać wkońcu smutnego rozwiązania, zwłaszcza w Paryżu; wciskając się w jakąś rodzinę, skazaniec mnoży dziesięciokrotnie niebezpieczeństwo swej roli. Zresztą, aby być bezpiecznym od wszelkich poszukiwań, czyż nie trzeba znaleźć się wyżej niż pospolite interesy życiowe? Człowiek
- ↑ Ojciec Goriot.